*Autorka wylewa łzy litrami po obejrzeniu Kaze To Ki No Uta. Wszędzie wokół walają się chusteczki*
Ayame: Pani to twoje piąte opakowanie chusteczek*Podał nowe pudełko*
Nati-chan: *Wydmuchuje nos* T-to było p-piękne !*Ryk*Ciel: Marze się jak małe dziecko*Prycha. Nie widział jeszcze ostatniego komentarza Kyoko*
Nati-chan: Zamilcz ! Ty serca nie masz, nie zrozumiesz !*Ociera łzy*
*Nad głową zaświeciła jej żarówka*
Nai-chan: Mam pomysł !*Przybrała dramatyczną pozę* Poświęcę im notkę !
*Usiadła przy laptopie i zaczęła szybko pisać*
(Polecam czytanie przy tej melodii KLIK)
~~~~
Nastała piękna, malownicza pora roku. Za oknem płatki śniegu tańczyły na wietrze, by w końcu opaść przykrywając tym samym drzewa, ziemię, oraz dach ekskluzywnej szkoły z internatem dla chłopców ,,Lacombrade", wraz z innymi budynkami w mieście Arles na południu Francji. Była późna pora więc wszyscy uczniowie spali już dawno w swoich pokojach, nawet opiekunowie skończyli swoje obchody po korytarzach i udali się na spoczynek. Jedynym który nie mógł spać tej nocy był Gilbert. Blondyn od kilkunastu godzin starał się zapaść w sen, lecz jego powieki za nic nie chciały się zamknąć. Leżał więc tylko znudzony w swoim łóżku, wpatrując się w sufit.Po jakimś czasie spojrzał w końcu na łóżko gdzie Serge spokojnie odpoczywał w objęciach białej pościeli.
-Pst. Serge.- Blondyn podniósł się do siadu.
Ciemnowłosy jedynie mruknął coś niezrozumiałego i spał dalej.
Zielonooki postawił delikatnie swoje bose stopy na chłodnej drewnianej podłodze, i wstał. Jego drobnej budowy ciało okryte było jedynie białą koszulą nocną sięgająca mu ledwie do kolan, gdy zimne powietrze zetknęło się z jego gorącą mlecznobiałą skórą, zadrżał i objął się ramionami.
Małymi kroczkami niemal stąpając na palcach podszedł do łóżka współlokatora, i przykląkł przy nim.
-Serge.- Powiedział cicho potrząsając delikatnie jego ramieniem wystającym spod kołdry.
W końcu chłopak otworzył swoje ciemno brązowe oczy, przetarł je delikatnie prawą dłonią i spojrzał zaspany na blondyna.
-Gilbert ? Coś się stało ? Jest środek nocy.- Podniósł się do siadu, nie odwracając zmartwionego spojrzenia od chłopca.
Ten wstał znów objął się ramionami i zadrżał.
-Jest mi zimno, i nie mogę zasnąć.-Delikatnie przejechał dłonią po swojej talii, aż do biodra chcąc tym samym niby niechcący skusić drugiego.
-Weź drugi koc.- Sięgnął pod swoją poduszkę i wyciągnął spod niej brązowy miękki koc. Podał mu go.
Gilbert przyjął go, lecz i tak uparcie wpatrywał się w ciemnowłosego swym lewym okiem w odcieniu głębokiej żywej zieleni , gdyż prawe zakryte było grzywką.
-Serge...- Zaczął niewinnie.
-Słucham Gilbercie.- Buttour szykował poduszkę do ponownego zapadnięcia w sen.
-Mógłbym spać z tobą ? Tylko tę jedna noc.
Serge aż zaniemówił. Oczywiście że nie chciał się zgodzić, za dobrze znał sztuczki blondyna. Mimo iż posiadał on urodę, i wdzięk anioła, jego serce tak samo jak dusza czy ciało niejednokrotnie poznało grzech rozpusty.
-Gilbert wiesz, że...-Ale blondyn nie dał mu dokończyć zdania.
-Nic ci nie zrobię, przysięgam na Boga.- Spojrzał na niego błagalnie.
Ciemnowłosy zastanowił się przez chwilę, mocno się wahał. W końcu widząc szczerość w oczach blondyna podjął decyzje
-Skoro złożyłeś przysięgę na Pana królestwa niebieskiego, zgoda.- Brązowooki zrobił mu miejsce obok siebie.
Ten szybko skorzystał z zaproszenia i wsunął się pod rozgrzaną pierzynę.
-Dobranoc Serge.- Wyszeptał cicho i opuścił powieki.
-Dobranoc Gilbercie.- Wziął z niego przykład i szybko zasnął.
Gdy tylko ciemnowłosy pogrążył się w krainie Morfeusza, jego współlokator otworzył oczy.
-Wybacz mi mój drogi Serge.-Szepnął tak cicho , że nawet on ledwie to usłyszał.- Lecz moja dusza rozpustnika nakazuje mi zaspokoić swe pragnienia.
Powoli wyciągnął spod kołdry swą drobna dłoń i położył ja na poliku drugiego. Z policzka powędrowała przez szyję, po obojczykach, aż do guzików koszuli Buttour'a, powoli zaczął je rozpinać by nie obudzić odzianego w nią chłopca. Gdy z gracja rozpiął ostatni, zabrał się za ściąganie materiału.
W tej chwili Serge zbudził się, z początku nie docierało do niego co się dzieje, lecz gdy już całkowicie się rozbudził gwałtownie odtrącił od siebie blondyna.
-Co ty wyprawiasz ?!- Desperacko chwycił rozpiętą koszule starając się utrzymać ją na ciele.
Gilbert nie odezwał się słowem. Zamiast tego objął go delikatnie, i złożył na jego ustach namiętny pocałunek pełen pasji.
-Nie uciekaj mi Serge. Poddaj mi się.- Szepnął gdy dosłownie na sekundę rozłączył ich wargi.
Ciemnowłosy wiedział że przegrał. Wplótł więc prawą dłoń w jasne włosy Gilberta i odwzajemnił pocałunek.
Tej nocy oboje sprzeciwili się Bogu, popełniając niewybaczalny wprost grzech. Lecz, błądzenie w końcu jest rzeczą ludzką, oni po prostu zboczyli ze ścieżki Pana by przybrać drogę ku szczęściu, gdzie wiecznie śpiewają słowiki a wiosna trwa cały rok. Słyszysz je ? To one opowiadają w swych pieśniach historię miłosne ludzi którzy stąpali po tej drodze. Być może jeśli udacie się nią któregoś dnia, usłyszycie jak śpiewają o dwóch młodych chłopcach, którzy do dziś nie rozłączyli swych dłoni.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz