sobota, 30 sierpnia 2014

Kwiat 2

Rankiem pogoda była równie piękna. Kuro obudził śpiew słowików, które siedząc na drzewie tuż przy jego oknie nuciły swoje własne melodie. Z początku promienie słońca oślepiły go, lecz po chwili przetarł delikatnie oczy wierzchem dłoni i uchylił je. Dziś wyjątkowo nie miał sił sam się podnieść z łóżka. Źle spał tej nocy, a właściwie prawie nie zmrużył oka.
Obrócił głowę w stronę okna i aż otworzył usta gdy przez otwarte na ścież jedno z nich wleciał ptak. Wyciągnął delikatnie dłoń w jego stronę a ten usiadł na słabo wyciągniętym palcu. Kuro uśmiechnął się ciepło. Drugą ręką pogładził jego głowę i skrzydła.
W tym momencie niespodziewanie do pokoju weszła Rose, by jak co dzień obudzić panicza. Tak gwałtowny i głośny dźwięk wystraszył ptaka, który wzbił się w powietrze jednak nie wyleciał na zewnątrz a jedynie zmienił miejsce, i w tej chwili siedział na lampce nocnej przy łóżku. Kuro odetchnął z ulgą.
-Panicz już wstał ?-Nie wydawało się, by była zaskoczona czy przejęta tym faktem.
Podeszła do łóżka chcąc pomóc chłopakowi wstać i ubrać się, zauważając ptaka skrzywiła się z niesmakiem.
-Wyrzucić go stąd ?- Ptak jakby zrozumiał, zatrzepotał skrzydłami, jednak nie odleciał.
-Nie, niech tu zostanie.- Odpowiedział jej od razu.
Kiwnęła posłusznie głową, choć widać było, że nie jest zadowolona z jego obecności i chętnie by go wyrzuciła z powrotem na zewnątrz. Kuro za to wyglądał na szczęśliwego z wizyty mieszkańca ogrodu.
Po wykonaniu porannych czynności, Kuro zjadł śniadanie, choć zdziwił go brak przyjaciela w jadalni.
-Pewnie jeszcze śpi.- Mruknął do siebie z zerowym zainteresowaniem.
Po posiłku tradycyjnie siedział przy oknie z książką w dłoniach, i swoim gościem na ramieniu. Ptak od czasu do czasu świergotał przy jego uchu kojąc nerwy. Uśmiechał się w tedy delikatnie i gładził ptaka po głowię.
Zastanawiał się jednak czemu nie chcę on wrócić do swych skrzydlatych przyjaciół tylko siedzi tu z nim w cichym pokoju. Spokojnie mógłby wylecieć przez któreś z okien gdyby chciał. A może nie chciał ?
W tej chwili ten ptak kogoś mu przypomniał...
-Kuro-kun !- Zwierzak ponownie się wystraszył, gdy do pokoju wpadł białowłosy, brutalnie naruszając ciszę.
-Spokojnie.- Wyszeptał Kuro uspokajając go.
-Masz słowika ?-Zaskoczony, ale i zafascynowany podszedł do przyjaciela.
-Wleciał dziś rano przez okno.- Wyjaśnił krótko, i odłożył książkę na komodę.
Podobno kwiaty uwielbiają ptasi śpiew, a jakby nie patrzeć w pokoju Kuro było kilka kwiatów i paproci. On sam z resztą przez służbę i samego siebie nazywany był kwiatem. Pięknym, kwiatem o lśniących płatkach, jednak posiadającym także ostre kolce raniące nawet najczulszy ludzki gest w obawie przez zerwaniem. Jego łodyga i tak została już naruszona przez ingerencje w jego rozwój.
Znów się zamyślił. Był ciekaw czy gdyby nie ten wózek byłby i tak kolczastą różą, czy łagodną lilią.
Westchnął przeciągle, nie miał siły na nic, i najchętniej nadal by spał. Wiedział jednak, że Tsubaki nie da mu żyć i będzie chciał coś razem zrobić. Nic nie zmienił się od czasów dzieciństwa, nic. Nadal było go pełno, był głośny, i niezbyt poważny. Kuro wprost nie mógł uwierzyć, że jeszcze nie dorósł. A może to on właśnie zbyt szybko stał się poważny ?
Jednak to nie jego wina prawda ? Gdyby nie tamten incydent nadal pewnie chciałby cieszyć się życiem. Teraz strach oplatał go za każdym razem gdy ktoś chciał, by wyszedł. Była to zwykle służba, gdyż matka zmarła a raczej została zamordowana tego samego dnia kiedy jemu odebrano władzę w nogach. Ojciec za to czuł się winny tego co się stało i, by nie musieć patrzeć na przykutego do wózka syna pogrążył się całkowicie w pracy.Kuro miał to ojcu za złe, bo okazał się zwykłym tchórzem. W dodatku tchórzem, który bał się spotkać ze swoim niepełnosprawnym synem. Po wypadku powiedział mu tylko "przepraszam synku" gdy ten był w szpitalu, potem ich kontakty ograniczały się do przywitań i pożegnań, choć i to rzadko się zdarzało.
Czuł się naprawę niepotrzebny. Dawniej był dumą rodziny, teraz każdy o nim zapomniał. Nikt nie pytał gdzie zniknął, nikt nie zwracał uwagi na jego brak.
-Kuro...- Z zadumy wyrwał go zmartwiony głos przyjaciela.
Poczuł po chwili jego dłoń na poliku.
-Nie płacz...- Tsubaki wydawał się być bardzo zmartwiony gdy patrzył w jego oczy.
Dopiero teraz Kuro zorientował się, iż z jego oczu wypływają łzy. Chciał je sam otrzeć i nawrzeszczeć na białowłosego, by go zostawił. Nic jednak nie zrobił, był naprawdę zmęczony. Spojrzał Tsubaki'emu w oczy.
-Chcę mi się spać.- Wyszeptał kładąc przyjacielowi głowę na ramieniu.
Białowłosy uśmiechnęła się łagodnie.
-Odpocznij Kuro, zasłużyłeś na to.- Wyszeptał równie cicho gładząc go po głowie.
Kuro z początku walczył z opadającymi powiekami, lecz szybko skapitulował i pogrążył się we śnie.
Tsubaki za to spojrzał na ogród z nostalgią, i westchnął cicho.
-Ponieważ jesteś jak kwiat w szklarni. Boisz się chwastów pokrywających trawę za szkłem...

2 komentarze:

  1. OMB! Nati - chan w końcu coś napisała! Cud się stał! Chwalmy niebiosa! A teraz na poważnie. Rozdział cudowny, tylko krótki, zauważyłam parę błędów, ale treść wspaniała. Czekam na kolejny i liczę, że pojawi się szybciej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie!!!! Moje bogini powróciła!!!!! Bez twoich opowiadań nie miałam weny tworzyć własnych. Opowiadanie genialne. Ale błaaaaaaaaaaagam! napisz coś z Sebastianem i Cielem.
    P.S. Ubóstwiam ciebie i twoje opowiadania.
    2 P.S do Ciela
    ,,wali Ciela zrolowaną gazetą w łeb".
    Nati-chan jest najlepszą pisarką na świecie, więc zapchaj się herbatą.
    Całuski od Kuro Yami z miasta ogród.;-)

    OdpowiedzUsuń