-Paniczu Kuro, jest taki piękny dzień. Może dziś wyjdzie pan choćby do ogrodu.
Młoda pokojówka ówcześnie pukając, weszła do jednego z większych pokoi olbrzymiej rezydencji. Była osobistą pokojówką panicza Kuro, lecz jej obowiązki nie bardzo różniły się od obowiązków innych pracowników. Co rano wchodziła do pokoju chłopaka i bezskutecznie jak dotąd starała się wyciągnąć go z rezydencji.
-Nie.- Słyszała to codziennie.
Siedząc na wózku inwalidzkim tyłem do kobiety wpatrywał się w wielkie okno zajmujące całą ścianę przez, które to wpadało mnóstwo porannego, ciepłego słońca.
-Zawiozę w takim razie panicza do jadalni.- Już chciała podejść do niego, lecz zatrzymał ją gestem dłoni.
-Dziś nie jestem głodny. Możesz odejść.
Pokojówka skinęła jedynie głową kłaniając się przy tym i wyszła.
-Ponieważ jesteś jak kwiat w szklarni. Możesz obserwować świat jedynie przez szkło.- Wyszeptała sama do siebie przemierzając korytarze.
Kuro delikatnie przejechał otwartą dłonią po powierzchni okna, które wychodziło na ogród. Piękny, zadbany, obrośnięty najróżniejszymi roślinami ogród.
Westchnął ciężko, zamykając oczy i położył dłonie z powrotem na swoich bezwładnych nogach.
Jego zasmucony wzrok skierował się ponownie na ogród po, którym niegdyś swobodnie ganiał za motylami.
Tęskno mu było do czasów gdy mógł jeszcze chodzić gdzie chciał bez niczyjej pomocy.
Zanurzył się w morzu wspomnień, lecz szybko z jego zadumy wyrwał go warkot silnika.
Spojrzał zaciekawiony na podjazd, gdzie zaparkowało czarne auto.
-Eh, przyjechał...- Westchnął zmęczonym tonem.
-Jak mnie tu dawno nie było.- Chłopak o białych rozczochranych włosach, wręcz wyskoczył z auta.
Rozglądał się wokół świecącymi z przejęcia oczyma, i wielkim uśmiechem. Rezydencja latem była naprawdę piękna, wszystkie kwiaty były już rozkwitnięte i roztaczały wokoło słodki zapach. Motyle i pszczoły, latały po ogrodzie a słowiki umilały czas spędzany na słońcu swoim śpiewem.
-Witam panie...- Pokojówka która przyszła powitać chłopaka, zacięła się zakłopotana.
-Tsubaki.- Uśmiechnął się do niej, by chwilę potem ukłonić się na przywitanie.
-Dobrze panie Tsubaki...
-Wystarczy Tsubaki, naprawdę.
Kiwnęła na znak, iż rozumie i gestem dłoni zaprosiła go do budynku.
Tsubaki szedł za nią długimi korytarzami, obwieszonymi różnorodnymi obrazami, na kolumnach stały ręcznie wyrabiane wazy, a gdy dotarli do salonu w oczy rzucił mu się olbrzymi zdobiony żyrandol. Usiadł wygodnie na miękkiej sofie.
-Jeśli mogę zapytać.- Zaczęła niepewnie służąca, podając mu herbatę.- Co łączy pana z paniczem Kuro ?
Chłopak uśmiechnął się szerzej upijając mały łyk z filiżanki.
-Już mówiłem, wystarczy Tsubaki.- Odstawił filiżankę na stolik.- Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi z dzieciństwa. Moment.- Sięgnął do swojego plecaka, by po chwili wyciągnąć z niego zdjęcie z dzieciństwa.- Proszę.
Dziewczyna skinęła głową i ostrożnie wzięła fotografię. Z wrażenia, aż otworzyła szerzej oczy.
Zdjęcie przedstawiało dwóch chłopców mających około 10 lat. Oboje uśmiechnięci obejmowali się, gdyż byli pewnie w trakcie zabawy. Oczy obojga przepełnione były radosnymi iskierkami dzięki, którym jeszcze bardziej błyszczały w letnim słońcu
-Panicz Kuro...taki szczęśliwy...
-Pewnie nadal taki jest.- Zaśmiał się.
Wtem drzwi do salonu otworzyły się z niewielkim skrzypnięciem, a przez nie wjechał Kuro, którego wózek prowadziła inna służka. Białowłosy mimo, iż wiedział o niepełnosprawności przyjaciela, i tak zaskoczył się widząc go. Miał poważną minę, lecz jakby zmęczone, i smutne oczy.
-Hej Kuro-kun.- Podbiegł do niego, i objął go delikatnie.- Co u ciebie ? Tak dawno się nie widzieliśmy.
Chłopak drgnął, już dawno nikt go tak nie nazwał.
-Witaj Tsubaki.- Powiedział dość słabym głosem.- Jak widzisz jest jak, jest.- Odwrócił wzrok.
Wiedział, że mówi on o swoim kalectwie, lecz z jego punktu widzenia gdyby się teraz uśmiechnął byłby tym samym człowiekiem co lata temu.
Jednak na jego twarzy nie błąkał się nawet cień uśmiechu, a oczy zdawały się być matowe. Zapamiętał go jako żywe cieszące się życiem dziecko, teraz widział, że wiele się zmieniło odkąd byli mali
-No skoro teraz mam się tobą opiekować, to może wyjdziemy na spacer ? Jest bardzo ciepło.- Zaproponował klaszcząc w dłonie.
-Panicz nie wychodzi na zewnątrz.- Odezwała się blondynka, która prowadziła wózek.
-Sam umiem mówić.- Odparł zerkając na nią.- Nie, ale chciałbym odwiedzić bibliotekę.
Tsubaki zamienił się z pokojówką miejscami, i teraz to on prowadził wózek. Doskonale pamiętał każdy zakamarek wielkiej rezydencji, gdyż gdy byli mali bawili się w chowanego w obszarze domu i ogrodu.
Powoli nie odzywając się słowem zaprowadził Kuro do domowej biblioteki.
-Którą chcesz książkę ?- Spytał się podchodząc do jednego z regałów.
-Czwartą część "Kwiatów".- Widząc, że Tsubaki krąży wzrokiem po regałach westchnął.- Biała okładka z chabrem o ile wiem.
Teraz już szukanie poszło o wiele łatwiej. Szybko znalazł poszukiwaną lekturę i podał ją przyjacielowi.
-Odłożę ją.- Powiedział mając na myśli trzecią część.
Gdy dostał ją w dłonie zauważył, że na okładce starannie namalowana jest róża. Przyglądał się jej chwilę, by zaraz potem odłożyć ją na miejsce.
-Dziękuję.
-Nie ma sprawy.
Kuro po przeczytaniu kilkunastu stron poprosił przyjaciela, by ten zaprowadził go jeszcze do jadalni, a po posiłku prosto do pokoju.
-Pomóc ci w czymś ?- Spytał Tsubaki gdy przekroczyli próg pokoju.
-Nie trzeba.-Odparł już samemu podjeżdżając do okna.
Do pokoju weszła pokojówka.
-Paniczu Kuro, czy chcę się panicz teraz wykąpać ?
Chłopak kiwnął głową.
-W takim razie pomogę paniczowi.- Już miała podejść, lecz zatrzymała ją dłoń Tsubaki'ego.
-Ja mu pomogę.- Uśmiechnął się miło.
-Ale...
-On mi pomoże. Możesz odejść Rose.- Powiedział lekceważąco machając dłonią.
Kobieta ukłoniła się i wyszła.
Białowłosy za to zaprowadził Kuro do łazienki i bez jakiegokolwiek skrępowania pomógł mu się rozebrać.
Drugi również nie wydawał się być zawsydzony, tyle razy kąpali się razem w dzieciństwie więc ich ciała nie wydawały się być czymś wstydliwym. Gdy był już nagi, kąpiej była już gotowa więc z ponowną pomocą zanurzył się w ciepłej wodzie.
-Umyć cię ?- Spytał drugi już sięgając po gąbkę, lecz poślizgnął się i w ciuchach runął do olbrzymiej wanny wbudowanej w podłogę.
Kuro przyłożył dłoń do czoła.
-Co za sierota, nic się nie zmieniłeś.- Mruknął.
Ten z drapiąc się w tył głowy, zachichotał.
-Masz rację.
Spojrzeli na siebie. Jak na ironię po dłuższym wpatrywaniu się nawzajem w oczy to Tsubaki speszył się i wyszedł z wody.
Śmiejąc się niemrawo pomógł mu jednak umyć plecy, po kąpieli wytrzeć ciało ręcznikiem, a gdy byli już w pokoju przebrać w piżamę.
-Możesz już odejść.- Powiedział tradycyjnie wpatrując się w okno.
-A jasne.- Odwrócił się do drzwi jednak, jeszcze spojrzał na przyjaciela.
-Mogę ci zadać pytanie ?
-Jeśli musisz.- Odpowiedział nawet nie zerkając na niego.
-Czemu nie chcesz wyjść na zewnątrz ?
Kuro drgnął jakby pomyślał o czymś niezbyt przyjemnym i spojrzał na niego.
-Po prostu nie chcę. Wyjdź, jestem zmęczony.
Tsubaki widział doskonale, że zdenerwował go tym pytaniem więc wyszedł mówiąc jeszcze "dobranoc"
Drugi za to zamknął oczy, a gdy ponownie je otworzył można by rzec, że miał łzy w oczach.
Ostrożnie przyłożył drżącą dłoń do szkła i pochylając głowę, wyszeptał łamiącym się głosem.
-Ponieważ jestem jak kwiat w szklarni. Nie przetrwam za długo na zewnątrz...Zostanę tutaj na zawsze...
Na czerwonym, aksamitnym dywanie pojawiły się mokre plamy...
~~~~
Nati-chan: Jak myślicie kontynuować to, czy zostawić ?*Drapię się w tył głowy* Sama nie wiem...