środa, 23 kwietnia 2014

NASZ ASK !!! ^^+ Matt

Nati-chan: By ułatwić wam zadawanie nam pytań, postanowiłam założyć ask'a. Zasada jest prosta piszecie do kogo kierujecie pytanie np. "Do Kuro" i dalej pytanie ^^. Róbta tam co chceta hejtujcie, pytajcie...
Kuro: Wyznawajcie miłość *oczko*
Nati-chan: Ta, dokładnie -.- Przypominam również kto jest w naszej grupie.

*Louis









*Tsubaki











*Kuro







*Hiro











*Ciel







*Alois









*Ayame( UDAŁO MI SIĘ ZROBIĆ SKUBANEMU ZDJĘCIE ZARAZ PO PRZEBUDZENIU XD)

(to tylko tak wygląda, że się uśmiecha Q.Q)
(I zwykle nosi frak lokaja jak Sebek xD)




*Hikaru & Kaoru









*Sebastian











Nati-chan: Tak wiem dużo nas, ale...przygarnęłam jeszcze kogoś....*Drapu drapu w tył głowy*
Kuro: Kogo znowu ?! Już nie dość, że jest tu ta irytująca dwójka ?!*Wskazuje na H&K*
Hikaru & Kaoru: Wal się* Wystawiają języki*
Hikaru: Jesteś po prostu...
Kaoru: Najzwyczajniej zazdrosny.
Kuro: Zazdrosny ?! Niby o co klony !
*Zaczynają się kłócić*
Louis:*Podchodzi do Nati-chan* Kto zasili nasze szeregi ?
Nati-chan:* Uśmiech* Poznajcie Matt'a !


Matt: Siema *Macha trzymając papierosa w ustach*
Nati-chan: Mógłbyś w końcu rzucić...
Matt: Dobrze wiem, że lubisz we mnie tą buntowniczą naturę i uważasz, że z fajką wyglądam seksownie.* Sekszy uśmiech*
Nati-chan: *W myślach "I bez koszulki"* W-wcale nie >//////<
Matt: Oooooczywiście.
Nati-chan: Eh...*Paczy na was* Wpadajcie na ask'a...

http://ask.fm/Grupayaoi

niedziela, 20 kwietnia 2014

Kuro x Tsubaki- Kwiat.

-Paniczu Kuro, jest taki piękny dzień. Może dziś wyjdzie pan choćby do ogrodu.
Młoda pokojówka ówcześnie pukając, weszła do jednego z większych pokoi olbrzymiej rezydencji. Była osobistą pokojówką panicza Kuro, lecz jej obowiązki nie bardzo różniły się od obowiązków innych pracowników. Co rano wchodziła do pokoju chłopaka i bezskutecznie jak dotąd starała się wyciągnąć go z rezydencji.
-Nie.- Słyszała to codziennie.
Siedząc na wózku inwalidzkim tyłem do kobiety wpatrywał się w wielkie okno zajmujące całą ścianę przez, które to wpadało mnóstwo porannego, ciepłego słońca.
-Zawiozę w takim razie panicza do jadalni.- Już chciała podejść do niego, lecz zatrzymał ją gestem dłoni.
-Dziś nie jestem głodny. Możesz odejść.
Pokojówka skinęła jedynie głową kłaniając się przy tym i wyszła.
-Ponieważ jesteś jak kwiat w szklarni. Możesz obserwować świat jedynie przez szkło.- Wyszeptała sama do siebie przemierzając korytarze.
Kuro delikatnie przejechał otwartą dłonią po powierzchni okna, które wychodziło na ogród. Piękny, zadbany, obrośnięty najróżniejszymi roślinami ogród.
Westchnął ciężko, zamykając oczy i położył dłonie z powrotem na swoich bezwładnych nogach.
Jego zasmucony wzrok skierował się ponownie na ogród po, którym niegdyś swobodnie ganiał za motylami.
Tęskno mu było do czasów gdy mógł jeszcze chodzić gdzie chciał bez niczyjej pomocy.
Zanurzył się w morzu wspomnień, lecz szybko z jego zadumy wyrwał go warkot silnika.
Spojrzał zaciekawiony na podjazd, gdzie zaparkowało czarne auto.
-Eh, przyjechał...- Westchnął zmęczonym tonem.

-Jak mnie tu dawno nie było.- Chłopak o białych rozczochranych włosach, wręcz wyskoczył z auta.
Rozglądał się wokół świecącymi z przejęcia oczyma, i wielkim uśmiechem. Rezydencja latem była naprawdę piękna, wszystkie kwiaty były już rozkwitnięte i roztaczały wokoło słodki zapach. Motyle i pszczoły, latały po ogrodzie a słowiki umilały czas spędzany na słońcu swoim śpiewem.
-Witam panie...- Pokojówka która przyszła powitać chłopaka, zacięła się zakłopotana.
-Tsubaki.- Uśmiechnął się do niej, by chwilę potem ukłonić się na przywitanie.
-Dobrze panie Tsubaki...
-Wystarczy Tsubaki, naprawdę.
Kiwnęła na znak, iż rozumie i gestem dłoni zaprosiła go do budynku.
Tsubaki szedł za nią długimi korytarzami, obwieszonymi różnorodnymi obrazami, na kolumnach stały ręcznie wyrabiane wazy, a gdy dotarli do salonu w oczy rzucił mu się olbrzymi zdobiony żyrandol. Usiadł wygodnie na miękkiej sofie.
-Jeśli mogę zapytać.- Zaczęła niepewnie służąca, podając mu herbatę.- Co łączy pana z paniczem Kuro ?
Chłopak uśmiechnął się szerzej upijając mały łyk z filiżanki.
-Już mówiłem, wystarczy Tsubaki.- Odstawił filiżankę na stolik.- Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi z dzieciństwa. Moment.- Sięgnął do swojego plecaka, by po chwili wyciągnąć z niego zdjęcie z dzieciństwa.- Proszę.
Dziewczyna skinęła głową i ostrożnie wzięła fotografię. Z wrażenia, aż otworzyła szerzej oczy.
Zdjęcie przedstawiało dwóch chłopców mających około 10 lat. Oboje uśmiechnięci obejmowali się, gdyż byli pewnie w trakcie zabawy. Oczy obojga przepełnione były radosnymi iskierkami dzięki, którym jeszcze bardziej błyszczały w letnim słońcu
-Panicz Kuro...taki szczęśliwy...
-Pewnie nadal taki jest.- Zaśmiał się.
Wtem drzwi do salonu otworzyły się z niewielkim skrzypnięciem, a przez nie wjechał Kuro, którego wózek prowadziła inna służka. Białowłosy mimo, iż wiedział o niepełnosprawności przyjaciela, i tak zaskoczył się widząc go. Miał poważną minę, lecz jakby zmęczone, i smutne oczy.
-Hej Kuro-kun.- Podbiegł do niego, i objął go delikatnie.- Co u ciebie ? Tak dawno się nie widzieliśmy.
Chłopak drgnął, już dawno nikt go tak nie nazwał.
-Witaj Tsubaki.- Powiedział dość słabym głosem.- Jak widzisz jest jak, jest.- Odwrócił wzrok.
Wiedział, że mówi on o swoim kalectwie, lecz z jego punktu widzenia gdyby się teraz uśmiechnął byłby tym samym człowiekiem co lata temu.
Jednak na jego twarzy nie błąkał się nawet cień uśmiechu, a oczy zdawały się być matowe. Zapamiętał go jako żywe cieszące się życiem dziecko, teraz widział, że wiele się zmieniło odkąd byli mali
-No skoro teraz mam się tobą opiekować, to może wyjdziemy na spacer ? Jest bardzo ciepło.- Zaproponował klaszcząc w dłonie.
-Panicz nie wychodzi na zewnątrz.- Odezwała się blondynka, która prowadziła wózek.
-Sam umiem mówić.- Odparł zerkając na nią.- Nie, ale chciałbym odwiedzić bibliotekę.
Tsubaki zamienił się z pokojówką miejscami, i teraz to on prowadził wózek. Doskonale pamiętał każdy zakamarek wielkiej rezydencji, gdyż gdy byli mali bawili się w chowanego w obszarze domu i ogrodu.
Powoli nie odzywając się słowem zaprowadził Kuro do domowej biblioteki.
-Którą chcesz książkę ?- Spytał się podchodząc do jednego z regałów.
-Czwartą część "Kwiatów".- Widząc, że Tsubaki krąży wzrokiem po regałach westchnął.- Biała okładka z chabrem o ile wiem.
Teraz już szukanie poszło o wiele łatwiej. Szybko znalazł poszukiwaną lekturę i podał ją przyjacielowi.
-Odłożę ją.- Powiedział mając na myśli trzecią część.
Gdy dostał ją w dłonie zauważył, że na okładce starannie namalowana jest róża. Przyglądał się jej chwilę, by zaraz potem odłożyć ją na miejsce.
-Dziękuję.
-Nie ma sprawy.
Kuro po przeczytaniu kilkunastu stron poprosił przyjaciela, by ten zaprowadził go jeszcze do jadalni, a po posiłku prosto do pokoju.
-Pomóc ci w czymś ?- Spytał Tsubaki gdy przekroczyli próg pokoju.
-Nie trzeba.-Odparł już samemu podjeżdżając do okna.
Do pokoju weszła pokojówka.
-Paniczu Kuro, czy chcę się panicz teraz wykąpać ?
Chłopak kiwnął głową.
-W takim razie pomogę paniczowi.- Już miała podejść, lecz zatrzymała ją dłoń Tsubaki'ego.
-Ja mu pomogę.- Uśmiechnął się miło.
-Ale...
-On mi pomoże. Możesz odejść Rose.- Powiedział lekceważąco machając dłonią.
Kobieta ukłoniła się i wyszła.
Białowłosy za to zaprowadził Kuro do łazienki i bez jakiegokolwiek skrępowania pomógł mu się rozebrać.
Drugi również nie wydawał się być zawsydzony, tyle razy kąpali się razem w dzieciństwie więc ich ciała nie wydawały się być czymś wstydliwym. Gdy był już nagi, kąpiej była już gotowa więc z ponowną pomocą zanurzył się w ciepłej wodzie.
-Umyć cię ?- Spytał drugi już sięgając po gąbkę, lecz poślizgnął się i w ciuchach runął do olbrzymiej wanny wbudowanej w podłogę.
Kuro przyłożył dłoń do czoła.
-Co za sierota, nic się nie zmieniłeś.- Mruknął.
Ten z drapiąc się w tył głowy, zachichotał.
-Masz rację.
Spojrzeli na siebie. Jak na ironię po dłuższym wpatrywaniu się nawzajem w oczy to Tsubaki speszył się i wyszedł z wody.
Śmiejąc się niemrawo pomógł mu jednak umyć plecy, po kąpieli wytrzeć ciało ręcznikiem, a gdy byli już w pokoju przebrać w piżamę.
-Możesz już odejść.- Powiedział tradycyjnie wpatrując się w okno.
-A jasne.- Odwrócił się do drzwi jednak, jeszcze spojrzał na przyjaciela.
-Mogę ci zadać pytanie ?
-Jeśli musisz.- Odpowiedział nawet nie zerkając na niego.
-Czemu nie chcesz wyjść na zewnątrz ?
Kuro drgnął jakby pomyślał o czymś niezbyt przyjemnym i spojrzał na niego.
-Po prostu nie chcę. Wyjdź, jestem zmęczony.
Tsubaki widział doskonale, że zdenerwował go tym pytaniem więc wyszedł mówiąc jeszcze "dobranoc"
Drugi za to zamknął oczy, a gdy ponownie je otworzył można by rzec, że miał łzy w oczach.
Ostrożnie przyłożył drżącą dłoń do szkła i pochylając głowę, wyszeptał łamiącym się głosem.
-Ponieważ jestem jak kwiat w szklarni. Nie przetrwam za długo na zewnątrz...Zostanę tutaj na zawsze...
Na czerwonym, aksamitnym dywanie pojawiły się mokre plamy...

~~~~
Nati-chan: Jak myślicie kontynuować to, czy zostawić ?*Drapię się w tył głowy* Sama nie wiem...

czwartek, 17 kwietnia 2014

Lalka: Dzień 3

Nati-chan: Tam da da dam ! Wreszcie macie lakę ^^ Pomyślałam, że Wielkanoc idzie i się zabrałam do roboty.
Ciel: *Jakoś dziwnie mu wesoło*
Nai-chan: I jeszcze jedno info *Uśmiech* Zgadnijcie kto wrócił !^^
Alois: Ja wróciłem ! :D *Rzuca się Nati-chan na szyję*
~~~~
Nawet w śnie nie może liczyć na raj. Nic mu się nie śniło co było zapewne sprawką Ciel'a. Bolała go każda część ciała, a żebro chyba było złamane, nie wiedział jednak czy na pewno. 
Mdłości opanowały żołądek, lecz jednocześnie zabiłby na szklankę wody dla suchego i podrażnionego krzykiem gardła. Rozejrzał się wokół. Pościel była znów śnieżnobiała, a rana na jego brzuchu oczyszczona z zaschniętej krwi dzięki czemu nie wydawała się być tak paskudna. Widać było teraz jak precyzyjnie wycięty jest napis i, choć Alex go nienawidził teraz nawet jemu wydawał się on piękny. Skrzywił się próbując zignorować ból w klatce piersiowej, chciał podejść do okna.
Gdy udało mu się w końcu sam nie wiedział po jakim upływie czasu, oparł się ciężko na parapecie, i wyjrzał na ulice.
Nadal trwała noc, ulica przed jego domem była opustoszała, a w sąsiednich domach nie paliły się światła. Pewnie Ciel zadbał o to, by w koszmarze nie było żadnych bliskich mu, czy nawet znajomych osób.
To zabawne, tęsknił nawet za wrogami, i rodzicami. Przeklinał dzień w, którym wlazł do tamtego sklepu, karcił się za zabranie tej cholernej lalki. Po co mu to było ?!
-I tak w końcu znalazłbym sposób, by się na tobie zemścić Trancy.- Nie odwrócił się nawet, gdy usłyszał za sobą błękitnookiego.
Nie chciał go widzieć, był zmęczony, obolały, i zniszczony psychicznie.
-Dziś będziesz miał lżejszy dzień.- Aż podniósł głowę słysząc te słowa.- Dziś będziesz po prostu sługą.- Ciel zaśmiał się podejrzanie.- Lecz póki co zmieńmy scenerie.
Odwrócił się w jego stronę. Ciel siedział na wielkim fotelu, który wyglądał wręcz jak tron. Zmiana otoczenia przeszła tak szybko, że dopiero się zorientował, iż nie jest to jego pokój.
Znajdowali się w wielkiej rezydencji w, której panował olbrzymi przepych, lecz wszystko było tak urządzone, że i tak wyglądało to łagodnie i z kasą.
-Podejdź do mnie.- Powiedział Ciel bez gniewu, czy irytacji.
Alex posłusznie chciał podejść, lecz gdy zrobił krok w jego stronę, został zatrzymany gestem dłoni.
-Jesteś psem to chodź jak pies.- Widząc niezrozumienie w oczach chłopaka, bardziej władzo dodał.- Na kolana.
Alex westchnął jedynie i jak pies podszedł do swego pana. Został za to pochwalony, przez pogłaskanie po głowie.
-Mam coś dla ciebie.- Wyciągnął z kieszeni czarną obroże, po czym założył ją na szyję chłopaka.- Mam nadzieję, że ci się podoba.- Jego wredny uśmiech poszerzył się znacznie.
Blondyn wziął w dłoń medalik przypięty do obroży. Na złocie wyryty był zawiłym pismem, napis "Alois". Nadal męczyło go czemu tak go nazywa ? 
Długo jednak nie było mu dane nad tym myśleć. Zorientował się, że obroża pchnie czymś słodkim, co zawróciło mu w głowie. Poczuł się jakby jego ciało było przejmowane przez kogoś innego, a on stawał się jedynie obserwatorem. Miał świadomość, jednak żadnej władzy nad ciałem.
-I jak ?
Alex delikatnie wystawił język, i podniósł prawą rękę do góry jak pies. Wyglądał jak mały szczeniaczek, cieszący się na widok pana. Usiadł obok fotelu Ciel'a i z uśmiechem zaczął się ocierać o jego nogi, chcąc, by go pogłaskał.
Błękitnooki poklepał go po głowie, i wstał. 
-Idziemy.- I ruszył korytarzem, w stronę schodów.
Alex zaraz pognał za nim, na "czerech łapach" a gdy go do gonił wiernie szedł przy nodze. Ciel był zachwycony tym widokiem. Alex za to czuł się poniżony, był...psem i przez tą cholerną obrożę nie mógł tego zatrzymać.
Ciel zaprowadził go do wielkiej sypialni w, której kolor błękitu aż bił po oczach swoją obecnością.
-Leżeć.- Wskazał na wielkie łoże z baldachimem.
Posłusznie, lecz mimo woli wskoczył na łóżko i położył się na nim w kłębek jak pupil.
-Rozbierz się.- Padł kolejny rozkaz.
Hrabia rozsiadł się na fotelu umieszczonym tuż przed łóżkiem.
Blondyn zdjął od razu resztę garderoby, czyli spodnie i bokserki. Siedział teraz nagi przed swym panem, szczęśliwy na zewnątrz a spalony ze wstydu w środku. Ciel zabrał ze stolika obok kijek i rzucił go na poduszki za Alex'em.
-Przynieś.- Powiedział obserwując z uśmiechem jak drugi skoczył na poduszki i z kijkiem w zębach wrócił do niego.- Grzeczny chłopiec.- Wyszeptał mierzwiąc mu włosy w nagrodę.
Powtarzał te czynność, czasem rzucał zabawkę gdzie indziej, by urozmaicić zabawę, lecz w końcu znudziło mu się to. Spojrzał na swoją ofiarę jakby analizując jego budowę ciała i to bardzo dokładnie. Nagle podniósł głowę jakby go olśniło, i z uśmiechem pstryknął pacami. W mgnieniu oka na głowie Alex'a pojawiły się uszy.
-Teraz lepiej.- Stwierdził zakładając nogę na nogę.
Blondyn zaczął tarzać się po łóżku, skakać po nim, i bawić się wystającą z pościeli nitką, puki Ciel nie pstryknął palcami.
-Siad.- Wykonał polecenie.- Rozłóż nogi.
Co ?! Krzyknął w środku nie mogąc uwierzyć, że właśnie odsłania się przed tym psycholem.
Hrabia zdjął but i  położył stopę na członku drugiego. Powolnym spokojnym ruchem masował go, a ten pod wpływem takiego dotyku zarumienił się, i zaczął cicho pojękiwać.
Była to kolejna tortura, i jak na złość wydawała się zamkniętemu chłopakowi najgorsza. Był poniżony.
Jego ciało za to drżało, i wyginało się na wszystkie strony błagając o więcej. Jego jęki wypełniły cały pokój, a położone uszy razem z zarumienionymi policzkami, i zamglonym z przyjemności wzrokiem dawały mu uległy efekt. Jednak Cie nagle zaprzestał pieszczot, na co blondyn rozłożony na łóżku jęknął zawiedziony.
-Sam dokończ.- Zwrócił się do niego, obserwując zadowolony jak Alex chwycił dłonią swojego penisa.
PRZESTAŃ !!! PRZESTAŃ DO CHOLERY !!!
Jego energiczne ruchy sprawiły, że nie minął kwadrans a on już leżał ciężko dysząc. Jego brzuch splamiony był spermą, tak samo jak jego dłoń.
-Grzeczny piesek.
Ciel usiadł obok niego i pogładził go delikatnie po włosach, na co ten zaczął się do niego łasić, kładąc uszy.
Wewnątrz jednak chciało mu się płakać, i wymiotować. Dopiero teraz wiedział czym jest upokorzenie, i tortura. Tak, Ciepienia fizyczne nie umywało się do ran psychicznych jakie własnie utworzyły się w jego umyśle. Najgorsze było to, że jego ciało nie pokazywał tego w najmniejszym stopniu. 
Lizał on Hrabiego po policzkach, ocierał się proszą by go dotykać...to było dla niego ohydne.
-Nie bój się Trancy. To dopiero trzeci dzień.
Trzeci i jak na razie najgorszy.
Wiedział jednak, że będzie gorzej, po prostu to czuł.
Jego ciało za to zasnęło z głową ułożoną na kolanach swego pana...uśmiechnięte.
Cholerna obroża... 
~~~~
Nati-chan: Rozdział ten niech będzie hołdem dla chomika naszej drogiej Emiko Kamachi...
Tsubaki: Buuu *Prawie płaczę*
Louis: *Podchodzi do Emiko z herbatą* Wszystko dobrze ?
Tsubaki: *Już rycząc przytula Emiko*
Kuro: Te to tylko...
Nati-chan:* Wali go z łokcia w żebro*
Kuro: Ał !* Rozmasowuję*
*Mord w oczach na Nati-chan* Znaczy przykro mi...
Hiro: Ano...Eto....*Kładzie dłoń na ramieniu Emiko*
Hikaru & Kaoru: Możemy ci kupić nowego chomika.
Ayame: *Do Emiko* Może ciasta ?
Alois: Albo słodycze ?
Ciel: Kretyni -.-
Nati-chan: Wszyscy jesteśmy z tobą !^^

wtorek, 8 kwietnia 2014

Kuroshitsuji: Sebastian x Ciel (One-shot)- Dziecko z zagubionym uśmiechem

Nati-chan: To wcale nie jest notka, by ukryć brak "Lalki"....
Kuro: Nie w cale -.-
~~~~
Tyle lat chodziłem po tej ziemi. Stąpałem po niej gdy płonęła, gdy obrastała świeżą soczystą trawą, gdy umierała przez suszę.
Pożerałem duszę wielu ludzi, i nie ważne było kim są. Liczył się jedynie głód, wiecznie niezaspokojone pragnienie.
Uczyłem się od nich teatralnej sztuki uśmiechu, lecz i tak mój zawsze był inny. Na jego widok ludzie odczuwali niepokój, podobno odnosili wrażenie, że to kpiący uśmiech. Starałem się więc obserwować dzieci, których rozjaśnione śmiechem twarze sprawiały radość wszystkim dookoła. Zupełnie jakby roztaczały aurę dzięki, której kwiaty kwitły a słowiki natchnione jej ciepłem odzyskiwały głos po zimowym śnie.

Fascynujące.

Myślałem. Czasem żałowałem, że nie jestem jednym z tych zwykłych istot. Mogli mieć własne słońca przy sobie, i patrzeć jak owe dorasta, by wydać na świat kolejne.
Jednak ten idealny obraz utarty w moich przekonaniach został zniszczony gdy zamiast słońca spotkałem na tej ziemi księżyc.
Księżyc o zrozpaczonych błękitnych oczach, tuż za powłoką pewności siebie. Ni razu nie było mi dane ujrzeć w nim, choć jednego promyka. Było to dziecko, które w swoim krótkim żywocie zdążyło zgubić szczęście gdzieś po drodze, a raczej zmuszone było je stracić w płomieniach. 
Pierwszy raz tak rozpaczliwie pragnąłem słońca, lecz oczywiście nie okazywałem tego. Starałem się za to stworzyć dla niego słońce, zakończyć noc panującą w jego sercu, by w końcu nastał ranek. Przestałem maniakalnie myśleć o głodzie, zależało mi już jedynie na jego szczęściu.
Panie, ujrzyj wreszcie me starania, spójrz na mnie. Wychyl wzrok ponad mgłę zemsty, która zasłania ci oczy, ja tam jestem. Stoję tam, a jednak przy tobie jako iluzja słońca...
Panie, nie patrz na mnie jak na pionka w swojej grze, której finał prowadzi do zemsty. Spójrz na mnie jak niegdyś na rodziców, jak w tamtych pamiętnych czasach gdy jeszcze żyłeś otulony promieniami dnia...
Mimo, że nie znałem cię w tedy, to tęskno mi do tamtych czasów...
Nie poddam się jednak, i nie liczy się dla mnie czy poświecę serce, ciało, życie...To nie jest ważne.
Porzucę mój głód, porzucę me wcześniejsze nic nie warte pragnienia życia innych. Pragnę jedynie twego uśmiechu. Tego jednego, szczerego rozchylenia warg. 
Oddam me wieczne jestestwo za to jedno pragnienie.
"Nic mnie to nie obchodzi"
Me uszy usłyszało mnóstwo twoich kłamstw.
Tysiące desperackich kłamstw dziecka o zagubionym uśmiechu.
Jesteś tylko bezbronnym chłopczykiem.
I wiem, że bez swojego sztucznego słońca uschniesz jak ziemia po której niegdyś stąpałem.
Lecz pory roku się zmieniają.
Dziś nastał pierwszy dzień wiosny jednak wyglądający jak wszystkie inne.
-Czas wstać paniczu...
~~~~
Nati-chan: Krótkie, ale jest ^^