czwartek, 30 stycznia 2014

Kuroshitsuji: Ciel x Alois- Lalka - 2 dzień

Nati-chan:*Nerwowo rozgląda się na boki* Pomocy...pomocy
Yuki: Co ja ci mówiłam o obijaniu się ?!* dźwięk batu*
Nati-chan: Gdzie jest Ayame do cholery T.T
*Kadr przenosi się na plażę gdzie lokaj najzwyczajniej w świecie...spędzał urlop*
Ayame: Mówiłem. Jak nie po dobroci to przemocą*Przeciąga się na leżaku*
~~~~
Gdy się obudził nie miał pojęcia czy JUŻ jest ciemno, czy JESZCZE jest ciemno. Jedyne co było pewne to, to, że jest wykończony i...rozwiązany. Nawet nie wstając niepewnie skierował dłoń w stronę swojej klatki piersiowej. A może to był koszmar ? Jego nadzieja roztrzaskała się na drobne kawałki gdy jego palce napotkały zakrzepniętą krew. Z przerażeniem spojrzał na swoje palce pokryte gęstą czerwoną mazią, a później na niegdyś białą pościel. Teraz widniała na niej wielka krwista plama. Powstrzymał krzyk.
-Jesteś taki żałosny gdy się boisz.- Dopiero teraz ujrzał swego oprawce stojącego w ciemnym kącie.
Podszedł do niego powoli i usiadł obok na łóżku.
-To...to pomyłka.- Jęknął odsuwając się na drugi koniec łóżka.
Głośny śmiech rozniósł się po pokoju. Ciel najzwyczajniej w świecie go wyśmiał.
Nagle przestał i chwycił go za włosy.
-Nie masz prawa nic mówić psie, jeśli ci nie każe !-Warknął i mocno uderzył go w prawy polik.
Załkał cicho. Był tak cholernie bezsilny, taki słaby.
Gdzie jest jego matka ? Gdzie są jego przyjaciele, listonosz, sąsiad...
-Nikt ci nie przyjdzie z pomocą.- Odparł z uśmiechem.- Nawet nie mają gdzie.
Alex spojrzał na niego pytająco, na co ten tylko wskazał palcem drzwi. Zszokowany wstał nie odrywając wzroku od oprawcy, jakby nie był pewny czy zaraz się na niego nie żuci. Tak, to jego szansa.
Podbiegł do drzwi i otworzył je na oścież, przez co prawie wpadł w....przepaść.
Za drzwiami była jedynie pustka, zamiast korytarza i schodów.
-Co się dzieje ?- Głos drżał mu coraz bardziej.
-Witaj w swoim koszmarze Trancy.- Usłyszał przy uchu szept.
Właśnie tego chciał Ciel, dać mu fałszywą nadzieję na ucieczkę, by po chwili zgnieść ją bez cienia żalu a wręcz z przyjemnością.
-Gdzie oni są ?- Jęknął przerażony.
Odpowiedział mu szyderczy śmiech.
Bał się odwrócić, bał się patrzeć przed siebie. Zamknął więc oczy i policzył do dziesięciu.
8...9...10.
Gdy uchylił powieki, nadal trzymał  w dłoni klamkę, lecz zamiast przepaści ujrzał korytarz.
Mocno zszokowany postawił ostrożnie stopę na deskach. Prawdziwe.
Z uśmiechem zbiegł po schodach na dół. W całym domu unosił się cynamonowy zapach jego ulubionych naleśników. W podskokach ruszył do kuchni.
-Mama ?- Niepewnie spojrzał na odwróconą do niego tyłem kobietę.
Nawet na niego nie patrząc nadal szorowała naczynia.
-Mamo ?- Podszedł do niej i delikatnie chwycił za ramię.
Puścił je jednak gdy tylko ujrzał puste szklane błękitne oczy. Odskoczył z szeroko rozwartymi oczyma. Kawałek polika jego matki pękł i odpadł jak zrobiony z porcelany.
-Wi-taj syn-ku.- Jej głos był pusty jakby ktoś mówił to za nią.- Zro-bi-łam twoje u-lubione naleśni-ki.- Z każdym kolejnym słowem jej ciało rwało się a ze szczelin wystawało jakieś tworzywo sztuczne podobne do waty.
W sekundę uniosła się w powietrze zawieszona niczym kukiełka na cienkich nitkach.
-Boisz się ?- Zaczęła w kółko powtarzać te dwa słowa jednak coraz szybciej, i coraz bardziej się trzęsąc.
Przerażony Alex, by nie upaść przytrzymał się blatu kuchennego, nie wiedział czemu ale nie mógł odwrócić od niej wzroku. W końcu wypowiadała słowa tak szybko, że nie można było zrozumieć co mówi. Czerń zalała jej błękitne tęczówki łącznie z białkami i ściekała po jej policzkach jak łzy. Ta sama maź wypływała również z jej ust plamiąc wszystko dookoła, gdyż coraz mocniej się trzęsła.
Alex zaczął przeraźliwie krzyczeć gdy jego matka nagle rozerwała się na części ciągnięta przez sznurki w różne strony, nie było jednak krwi i wnętrzności tylko porcelana i ta dziwna wata porozrzucana wszędzie.
Opadł na kolana płacząc. Oszalał ? Oszalał ! Co się dzieję ?! Gdzie jest ?!

Witaj w swoim koszmarze.

Zewsząd ogarnął go szept, a rana na brzuchu zdawała się płonąć żywym ogniem.
Zmusił swoje miękkie nogi do ucieczki i wybiegł z kuchni. Znalazł się na korytarzy pełnym drzwi.
Drzwi za nim zatrzasnęły się z hukiem, na co zadrżał i pędem skierował się do pierwszych na korytarzu. Gdy je otworzył zobaczył tylko czerwoną maź na podłodze co od razu skłoniło go do ich zamknięcia.
Za następnymi ciągnęły się kręte kamienne schody oświetlane jedynie przez nieliczne pochodnie. Zaniepokoiła go cisza przerywana jedynie dźwiękiem kapiącej wody, ruszył jednak w dół. Ile tak szedł ? Kilka minut ? Godzinę ? Dzień ? Nie wiedział. Z nudów nawet zaczął liczyć schodki, lecz zgubił się przy 869.
Zmęczony usiadł w końcu ciężko wzdychając.

Zmęczony ?

Nim się spostrzegł schody zamieniły się w cień, a on z szybko spadał w dół. Nie wiedział co zrobić. Spanikowany patrzał w dół, aż dostrzegł tam czerwone morze. To była...jego krew wyciekająca strumieniami z ust i rany na brzuchu.

Boisz się. Boisz się. Cierp. Cierp

-DOŚĆ !- Wrzasnął dławiąc się jeszcze bardziej cieknącą czerwoną mazią.
Klika sekund potem zrobiło się ciemno.
Obudził się w swoim łóżku. Oczywiście dalej trwała noc.
-Mówiłem ci.- Odezwał się Ciel, który znudzony spoglądał na chłopaka.- Stąd nie ma ucieczki.
Ten jednak nie zwrócił na niego uwagi. Wzrok Alex'a był jak by zamglony i nieobecny. Lekko rozchylone usta powoli wciągały i wypuszczały powietrze co jako jedyne wskazywało na to, że żyje.
-Zbyt dużo wrażeń Trancy ?- Zachichotał.- Na dziś masz już spokój. Znaj mą łaskę.
Blondyn nie ruszył się ani trochę, spoglądał tylko na księżyc.
-Ty zdrajco.- Szepnął w stronę świetlistej tarczy, która niewzruszona obserwowała jego cierpienia.
Ciel z uśmiechem spoglądał na wyczerpanego psychicznie jak i fizycznie chłopaka.
-Nie martw się. To dopiero drugi dzień odkupienia twych win...
Znów to powiedział. Czyżby tak miało być już zawsze ?
Z taką myślą kłębiąca się w umyśle zasnął. Zabawne. Spać w koszmarze mając nadzieję na raj...
~~~~
Ciel: Do mnie mówisz durna babo ?! Mnie Sebastian nie obroni ? Proszę cię *Prycha rozbawiony*
Nati-chan: Ty mały gnoju miałeś umrzeć !* Pędzi w jego stronę* Jak ty się zwracasz do czytelników co ?!
Yuki: A ty gdzie ?! Do roboty !
Nati-chan: *Dusi Ciel'a* Moment !
Ciel: Khe...Khe... Gdzie Sebastian do cholery ?
*Kadr przenosi się...do tej samej plaży*
Sebastian: Wreszcie wolne co ?
Ayame: O taak.
* Leżąc do góry brzuchami stukają kieliszkami*
Sebastian: Toast za wakacje.
Ayame: I by się nie pozabijali.
Nai-chan:...No oni se chyba jaja robią -.-'

piątek, 10 stycznia 2014

Kuroshitsuji: Ciel x Alois- Lalka cz.2- 1 dzień

Yuki: Proszę państwa. Z moją niewielką pomocą Nati-chan wzięła swoje cztery zasiedziałe litery w troki i zaczęła pisać. Obiecuję, że teraz notki będą się pojawiać w krótkich odstępach czasowych.*kłania się*
Nati-chan: *Chlip* Niech ktoś mi pomoże... T.T
Yuki: * Z batem w ręku* Milcz i pisz !
UWAGA SCENY SADYSTYCZNE !!!
~~~~
-Szukasz czegoś młodzieńcze ?- Podskoczył czując na ramieniu lodowatą, chudą dłoń.
Odwrócił się gwałtownie w stronę jej właściciela.
-Nie, ja tu tylko zajrzałem i...już idę.- Przełknął ślinę wpatrując się w zasłoniętą szarą grzywką twarz.
-Ależ czemu ? Mam tu wiele ciekawych przedmiotów.- Zaśmiał się i zbliżył do chłopaka tak, że ich twarze dzieliły centymetry.- Każdy coś dla siebie znajdzie.- Odsunął się jednocześnie długim czarnym pazurem przejeżdżając po jego szyi.
Znów przełknął ślinę odwracając do strojów.
-Jego właścicielem był Earl Alois Trancy. Hrabia znany jako pająk królowej.- Powiedział właściciel układając czaszki. Chłopak miał wielką nadzieje, iż są one sztuczne.
-To był facet ?!- Prawie się zakrztusił, patrząc to na ubranie to na właściciela.
-Dokładniej 14-letni chłopczyk.- Zachichotał widząc jego minę.- Ile masz lat ?
-15.- Odpowiedział zwracając wzrok ku strojowi obok.-To też jego ?
-Nie, właściciel tego nazywał się Ciel Phantomhive. Hrabia znany jako pies królowej.
Blondyn nie zwracając już uwagi na to, która jest godzina niespiesznie wtajemniczył się w głąb sklepu.
Wśród licznych staroci unosił się kurz. Szczególnie gdy chłopak sięgnął po jedną z książek i strzepał z niej centymetrową warstwę brudu.
Przeglądając ją kątem oka dostrzegł małą lalkę z porcelany, na którą idealnie padał blask księżyca. Odłożył księgę na miejsce i powoli podszedł do pułki jak zaczarowany. Lalka przedstawiająca chłopca i była po prostu idealna. Porcelanowa skóra odpijała księżycową łunę, a równo ułożone włosy opadały na prawe oko, co najdziwniejsze lalka nie miała na sobie najmniejszej drobiny kurzu.
Delikatnie przejechał palcem po porcelanowej twarzy jakby bojąc się, że ją uszkodzi.
-Podoba ci się ?-Usłyszał przy uchu niski głos właściciela, przez co aż podskoczył.
-Ja tylko...spojrzałem.-Wykrztusił wskazując lalkę.
-Weź ją. Podobno jest w niej zaklęta dusza.-Zachichotał, zakrywając twarz szerokim rękawem.
-Kolejna straszna legenda ?-Spytał retorycznie.-Ile ?
-Za darmo.-Powiedział z tajemniczym uśmiechem, ściągając ją.- Uznaj to za prezent.- Nie czekając na słowa chłopka zapakował lalkę w czarne ozdobne pudełko i przewiązał czerwoną wstążką.
-E...dziękuję.- Odpowiedział zmieszany odbierając pudełko.
Mężczyzna w  cylindrze chciał jeszcze coś dodać lecz bicie zegara skutecznie mu przerwało.
-O cholera matka mnie rozszarpie !-Trzymając mocno pudełko wybiegł ze sklepu rzucając krótkie "Do widzenia".
Właściciel zaśmiał się patrząc na drzwi wyraźnie rozbawiony.
- Żegnaj więc drogi Hrabio.

-Alex gdzieś ty był ?!- Wskazała zdenerwowana na zegar ścienny.
-Wybacz mamo.- Wysapał zdejmując buty w pośpiechu.
Kobieta zakryła twarz dłonią pokazując tym samym swoje zirytowanie.
-Szlaban na wychodzenie z domu przez tydzień.- Powiedziała wzdychając bezsilnie.
-Ale ten tydzień jest wolny od szkoły.-Jęknął niezadowolony, patrząc na odchodzącą rodzicielkę oczami zbitego psa.
-Wiem.- Uśmiechnęła się wrednie, i zniknęła za drzwiami swojej sypialni.
Mrucząc pod nosem wyciągnął spod bluzy pudełko, nie chciał by matka zadawała mu dziwne pytania typu "Co to jest ?" czy "Skąd to masz ?".
Mało zadowolony wbiegł po schodach do swojego pokoju, i trzasnął drzwiami.
-Kurwa.- Przeklną cicho i razem z pudełkiem runął na łóżko.
Czuł nieopisaną irytację, tak długo czekał na ten wolny tydzień a tu szlaban (Wałek trza było patrzeć na zegarek ^^ dop. aut.) Zaciskając mocno zęby rozwiązał kokardę i wyciągnął chłopca z pudełka. Złość jakby z niego uleciała gdy spojrzał na porcelanową istotkę, wręcz zastąpiła ją radość więc z uśmiechem postawił ją na szafce przy łóżku. Poczuł nagle efekt imprezy, więc nawet się nie rozbierając zasnął.
-Alois.- Jakiś cicho głosik ściągał go z krainy sennych marzeń.- Alois.
Uchylił delikatnie powieki, lecz gdy poczuł zimny podmuch na torsie wręcz poderwał się...a raczej próbował.
-Co jest kurwa ?!- Syknął przerażony stwierdzając, iż leży przywiązany rękami i nogami do łóżka...nagi.
-Widzę, iż wreszcie się zbudziłeś...Hrabio Earl Alois Trancy.- Chłopak zaniemówił.
Z cienia wyszedł chłopiec wyglądający identycznie jak jego lalka...
Od razu spojrzał na półkę lecz po porcelanowej istocie nie było śladu.
-Boisz się teraz ?- Kpiący śmiech wypełnił pokój.- To nawet nie jest początek.
-Jak...jak ?-Powtarzał drżącym głosem, trzęsąc się za każdym stawianym krokiem. Nie miał pojęcia czemu aż tak się bał.
-To proste. Zemsta.- Warknął rzucając się na wierzgającego blondyna.
Usiadł wygodnie na jego biodrach. Alex krzyknął przeraźliwie w nadziei, że usłyszy go jego matka, lecz po dłuższej chwili nikt nie przychodził.
-Na próżno rozrywasz swe gardło Trancy.- Syknął powoli zbliżając wargi do jego ucha.- Zadam ci katusze, jakich nigdy w życiu nie doznałeś.- Szepnął owiewając jego ucho gorącym oddechem.- Będziesz wyć błagając o litość, jęczał wzywając pomoc, krzyczał modląc się. Nic ci nie pomoże.- Odsunął się chwytając blondyna za brodę.- To ja tu jestem panem.- Warknął groźne i wpił się agresywnie w jego usta.
Alex jakby stracił zdrowy rozsądek i przestał myśleć logicznie. Nie wiedział czy to sen czy nie, i nie obchodziło go to, chciał się tylko obudzić.
Błękitnooki w tym czasie wyciągnął zza siebie sztylet i nie bawiąc się z nim przejechał ostrzem po delikatnej skórze robiąc głęboką ranę po lewej stronie żeber.
Ból przeszył blondyna a krew wypływająca z rany sprawiała, że robiło mu się słabo.
-Nie myśl nawet, że się wykrwawisz. Wszystko jest zaplanowane.- Wymruczał wciskając palce w ranę.
Krzyk bólu ponownie wypełnił cały dom, a chwile potem i ciężki oddech. Czuł każdą nową, leniwie spływającą po jego ciele strużkę krwi.
-Myślisz, że TO boli ? Ty jeszcze nie wiesz co to ból.- Zaśmiał się gwałtownie wyciągając palce rany.
Alex wzniósł wzrok ku sufitowi, jakby tam znajdowała się droga ucieczki. Szybko jednak jego myśli zajęły ponowne tortury.
Młodszy ponownie chwycił nóż i starannym ruchem, literka po literce wyciął na klatce piersiowej blondyna napis. Rozcinał jego skórę bardzo wolno chcąc zadać mu dodatkowy ból.
-Czemu ?- Wyłkał czując, że drugi poprawia napis zawijasami i podkreśleniami.
Wciągnięty w swoje zajęcie nawet na niego nie spojrzał, był bardzo skupiony. Alex za to prawie tracił przytomność, za co został ukarany siarczystym ciosem w twarz.
-Nie warz się tracić przytomności.- Zagroził patrząc mu w oczy.
Chwile potem sięgnął po lusterko stojące na szafce nocnej i nakierował je tak, by blondyn mógł zobaczyć napis. Zawiłe piękne pismo układało się w słowo "Ciel", a nieustannie płynąca szkarłatna posoka oświetlana dodatkowo przez blask księżyca dawała cudny efekt czerwonego atramentu.
-Ciel.- Wyszeptał patrząc na niego na wpół otwartymi oczyma.
-Tak, to moje imię. Od dziś należysz do mnie.- Odparł wbijając paznokcie w świeże rany.
Blondyn poczuł się jak podpisana rzecz. Jak zabawka bez praw. Jak...lalka.
-Nie martw się Alois to dopiero pierwszy dzień odkupienia twych win.- Wypowiedział  uśmiechając się tajemniczo, nim drugi stracił przytomność...
~~~~
Nie martwcie się to dopiero początek ^^
Nazwijmy to opo hm....... "7 DNI ODKUPIENIA"
Co wy na to ? :3